Wybiórczość jedzenia
Biała bułka, chrupki kukurydziane, herbatniki, frytki, nuggetsy, makaron, ewentualnie banan – produkty bez wyraźnego zapachu, bez nasyconego koloru: głównie beżowo-żółte, bez grudek i większych części do pogryzienia: miękka i sucha faktura pokarmu. Znasz tę dietę?
Wybiórczość pokarmowa/ neofobia pokarmowa/ ARFID (zaburzenie odżywiania charakteryzujące się unikaniem oraz ograniczeniem przyjmowania pokarmu) mogą zostać zdiagnozowane zarówno u maluszków, które dopiero rozpoczynają proces rozszerzania diety (tzw. zachowania neofobiczne), ale również u dzieci w okresie doświadczania kryzysów rozwojowych tj. np. po ukończeniu drugiego lub piątego/szóstego roku życia (neofobia pokarmowa), oraz u dzieci starszych, młodzieży, a nawet u osób dorosłych (ARFID).
Realizacja indywidualnie ułożonego programu terapii zaburzeń jedzenia/ zaburzeń odżywiania/ zaburzeń pokarmowych wspomaga proces stopniowego rozbudowania diety. Zajęcia terapeutyczne umożliwiają dziecku oswojenie się z nowymi produktami najpierw wzrokowo, kolejno węchowo oraz dotykowo, a dopiero na samym końcu smakowo. Współpraca z neurologopedą umożliwia rodzicowi i dziecku wspólne kreowanie sytuacji, która przybierając formę zabawy daje możliwość doświadczenia, które stymuluje zarówno sferę sensoryczną jak również poznawczo-emocjonalną.
W warunkach domowych kreowanie sytuacji terapeutycznych polecam rozpocząć od… naleśników:) Dlaczego? Po pierwsze kolor. Naleśniki są beżowe – zatem nie stanowią zagrożenia dla życia, co innego na przykład produkty spożywcze koloru: zielonego, czerwonego czy granatowego. Po drugie naleśniki są mięciutkie. Nie trzeba ich zbyt długo żuć, a następnie z trudem przełykać, co wiąże się z kolejnym potencjalnym zagrożeniem poprzez zakrztuszenie lub często opisywaną przez dzieci obawą, jaką jest: „ugrzęźnięcie pokarmu w gardle”. Po trzecie naleśniki w swojej klasycznej odsłonie nie charakteryzują się wyrazistym zapachem, ani smakiem – mówiąc językiem dzieci – „nie śmierdzą”. Korzystając z okazji pozwolę sobie na dygresję nr 1: jeśli Państwa dziecko odmawia jedzenia nowych pokarmów, bo wszystkie produkty, jakie podsuwamy mu pod nos są „śmierdzące” należy zbadać poziom cynku. Jeśli zaś permanentnie nie ma na nic apetytu – sprawdźmy poziom witaminy B1 oraz B3.
Wracając do naleśników – naszym pierwszym zadaniem będzie usmażenie z dzieckiem dania, które dobrze zna i chętnie zajada. Dopiero kolejnym krokiem będzie prezentacja, a następnie dotykanie, wąchanie i ostatecznie smakowanie nowego produktu, do którego dziecko podchodzi bardzo ostrożnie, a wręcz lękowo. Napiszę raz jeszcze: pierwszym zadaniem będzie usmażenie z dzieckiem naleśników. Co przez to należy rozumieć? Na pewno to, że nie zrobimy obiadu szybko. Trzeba będzie przeznaczyć na cały proces: przygotowania ciasta, wylewania go na patelnię, smażenia, wybrania produktu do farszu, zawijania czy ozdabiania naleśników znacznie więcej czasu, niż ma to miejsce na co dzień. Dodatkowo będzie potrzebne kolejne kilka minut, które spędzimy wspólnie z dzieckiem na sprzątaniu… Czy to będzie stracona godzina/godziny? NIE! To będzie najlepiej zainwestowany czas u początku terapii. Dlaczego? Po pierwsze spędzicie Państwo ten czas razem – Wy i Wasze dziecko. Wasza pociecha zyska Państwa uwagę, która jest na chwilę obecną dla niego najważniejsza, (proszę uwierzyć, że za parę lat uznanie w oczach kolegów będzie bardziej pożądane niż Państwa uwaga), zatem „wykorzystacie na maksa” okres w życiu Waszego dziecka, kiedy to Wy jesteście dla niego najważniejsi. Po drugie maluchy patrząc na Państwa ruchy będą chciały je naśladować. Dzieci są mistrzami w naśladownictwie.
Ponadto proszę nie zapominać o znanej powszechnie prawdzie, iż jeśli obserwujemy kogoś kto raduje się z wykonywanej przez siebie czynności to autentycznie zaczynamy odczuwać pragnienie włączenia się i współtowarzyszenia tej osobie, szczególnie jeśli jest to osoba dla nas ważna. Zapraszajcie zatem dziecko do pomocy: tj. sypania, obierania, krojenia, mieszania, nakładania. Dodatkowo dodacie troszkę finezji – polecam w trakcie krojenia owoców/warzyw, jakie chcemy położyć na naleśniku podśpiewywanie pod nosem ulubionych piosenek.
Równie ciekawe zachęcimy dziecko, kiedy zmienimy barwę głosu lub dodamy do naszej wymowy francuskie „r” niczym znany wszystkim Pascal B. Zróbcie wszystko, aby dziecko mogło wejść w zaproponowaną przez Was zabawę. Oczywiście samo przygotowanie naleśników nie oznacza, że maluch od razu zje wszystkie naleśniki i zasmakuje każdego produktu, jaki na nim położycie… powolutku – do tego jeszcze dojdziemy. Pierwszym krokiem jest zaciekawienie malucha całym procederem, kolejno smakowanie beżowych – bezpiecznych w jego odczuciu naleśników, a dopiero następnie dodawanie do naleśników produktów, które chcemy włączyć do diety dziecka. Po trzecie w trakcie wspólnego spędzania czasu kształtujecie Państwo w maluchu pożądane zachowania społeczne. Współpraca w kuchni poza umiejętnością naśladownictwa, kształci również zdolność do dłuższego koncentrowania się na zadaniu, ćwiczy pamięć krótko i długotrwałą, dodatkowo rozwija umiejętności grafomotoryczne np. podczas krojenia, nalewania, zawijania itd.
Ważnym jest, abyście Państwo chcieli szczerze zainwestować czas w proponowane dziecku doświadczenie. Jeśli nie będziecie przyspieszać, robić przy okazji trzech innych rzeczy (wiem, że pewnie będzie kusiło), ale porozmawiacie z dzieckiem np. opowiecie mu jak Wy sami pomagaliście w kuchni, kiedy byliście młodsi; zapytacie jak minął mu dzień, w co się bawił, co narysował itd. Dodatkowo jeśli włączycie w proces oswajania nowych produktów jakąś fantazję kulinarną np. – oprószanie mąką noska dziecka podczas wsypywania mąki do miski, – odtwarzanie scenek z książek np. „Kicia Kocia gotuje” czy śniadanko u „Świnki Peppy”, – obracanie naleśników z piruetem w powietrzu itd, sami poczujecie zadowolenie z dobrze spędzonego czasu. Co zyska Wasze dziecko? Na pewno radość ze wspólnej zabawy, aprobatę dla swojej osoby, ale również spokój i poczucie bezpieczeństwa: „Jestem w kuchni, jest wokół mnie dużo przerażających/śmierdzących/ohydnych produktów, ale jestem bezpieczny, bo jestem z mamą/tatą i dobrze się bawię.”
W ferworze mądrej zabawy w kuchni, dziecko zapomina o swoich lękach, czasami w wyniku takiego „zapominania się” dotknie ręką lub zasmakuje czegoś, co w warunkach gabinetowych lub przy stole w jadalni nawet by nie ruszyło palcem. Jeśli powtórzycie zabawę w wspólne gotowanie przynajmniej cztery razy w tygodniu (jak podają badania mądrych głów) możliwym stanie się wypracowanie nawyku, a już na pewno pomożecie Państwo swojemu dziecku oswoić się wzrokowo, węchowo i dotykowo z nowymi produktami oraz ich zapachami i fakturami. Proszę nie zniechęcać się po dwóch próbach wspólnej zabawy, czasami potrzeba wykonać dziesięć, a nawet ponad dwadzieścia podejść, aby dziecko odważyło się spróbować nowy produkt. Jeżeli tracicie Państwo cierpliwość to proszę na spokojnie przywołać wspomnienie, kiedy to Państwo oswajaliście się z nową rzeczą/ osobą/ czymś co traktowaliście, jako zagrożenie lub postrzegaliście, jako coś ohydnego, brzydkiego, niefajnego… używając przymiotników, którymi dzieci opisują jedzenie. Ponadto należy bardzo wnikliwie obserwować, kiedy możecie Państwo wprowadzić do wspólnych poczynań kolejne produkty. Nie jest powiedziane, że musi być to dzień po dniu – czasami warto utrwalić przez kilka dni/tygodni wprowadzony owoc/warzywo. To Wy i Wasze dzieci decydujecie, jakie i w jakiej kolejności produkty będą nakładane na naleśniki. Ostatecznie w Waszym domu to właśnie Wy i Wasze dzieci jesteście szefami kuchni.
Podsumowując, odpowiednio dopasowana strategia terapii w warunkach gabinetowych i domowych pozwala na wyjście z błędnego koła, w którym lękowa postawa dziecka przejawiająca się, jako niechęć sięgania po nowe produkty z jednoczesną lojalnością w stosunku do marek i produktów znanych, jest potęgowana przez niewłaściwe działania rodzica polegające na wymuszaniu presji jedzenia po przez zachęcanie i motywowanie nagrodami lub zmuszanie pod groźbą kary. Zmiana preferencji żywieniowych powinna opierać się na pozytywnych doświadczeniach, ponieważ wszelkie formy przymusu, manipulacji mogą prowadzić do zaburzeń/chorób na tle nieprzepracowanych problemów/ fobii/ traum.
Autorka: mgr Karolina Ulatowska (Stajszczyk)